Dziewczyna szła za blondynką w stronę stołówki, z której czuć było najrozmaitsze zapachy. Rydel pchnęła drzwi i ukazał się tłum siedzący przy stołach i rozmawiając, uczniowie wydawali się jakby nieobecni. Courtney wydało się to lekceważące.
- Nie widzę chłopców. - Rydel spojrzała w kierunku jednego, pustego stołu. - Trudno, obiad ich ominie.
Pociągnęła brunetkę w stronę stołu i po chwili obie zaliczyły południowy posiłek.
Po obiedzie Courtney wyznała, że ma ochotę na spacer, wstały więc obie i wyszły poza teren akademii. Zagłębiały się w pola przy ogrodzeniu szkoły. Chaszcze są gęste i kują w nogi ale Courtney nie zdążyła się poskarżyć, Delly bowiem krzyknęła.
- To wy tutaj jesteście! A ja was szukałam w stołówce.
Blondi podeszła do grupy przyjaciół, którzy po chwili skierowali wzrok na zdezorientowaną Courtney.
- Amm. - zaczęła Rydel. - Głupole, to jest...
- Cameron! - uśmiechnął się niższy blondyn i ruszył w stronę Courtney.
Kto to jest Cameron, pomyślała brunetka.
Blondyn podszedł i przytulił obiekt swojego zainteresowania.
- Tęskniłem, misiu. - nie wypuszczając jej z ramion, odchylił głowę, spojrzeli sobie w oczy i chłopak pochyliwszy się, pocałował Courtney.
- Nie wiedziałam, że jesteście razem. - zdziwiła się Rydel.
- Jak nie, jak są. - dopowiedział długowłosy brunet. - Pasują do siebie. Ross gorzko, gorzko!
Courtney nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Nie znała osoby o imieniu Cameron, ani osoby do podobnej do niej. Miała wątpliwości co do swoich teorii, dziwiło ją zachowanie niskiego blondyna. Rydel znała jej imię a tymczasem pozwala myśleć temu chłopakowi, że zupełnie inaczej się nazywa.
W końcu nieznajomy odkleił się od ust brunetki i wpatrywał się w nią zamyślony.
- Puść mnie. - rozkazała Courtney. - Ja cie nie znam.
- Urocza jesteś. Tyle się nie widzieliśmy a ty udajesz, że mnie nie znasz? - blondyn puścił dziewczynę i spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
- Jestem Courtney Evans i chodzę do tej akademii zaledwie jeden dzień! Nie mam prawa cię znać. - brunetka zaczęła chodzić na około chłopaka i przyglądała mu się z różnych stron. W końcu stanęła przed nim i z uniesioną głową, próbowała wyglądać poważnie.
- Kochana, zamiast się ze mną droczyć, może przyjdziesz i mnie przytulisz?
- Ja nikogo nie tulę. - Courtney nie spuszczała z niego wzroku. Za nim chłopak zdążył się odezwać, Rydel wycedziła:
- Starczy. - uniosła ręce. - Tak podejrzewałam. Muszę przyznać, miałam wątpliwości co do ciebie, Cameron. Zawsze byłaś dobrą aktorką.
Rydel mówiła, jakby nagle ją olśniło. Pasja połączona z obrzydzeniem wywoływała u brunetki wstręt do ludzi.
Courtney nie miała jeszcze okazji przyjrzeć się niższemu blondynowi. Jest dobrze zbudowany, wygląda na silnego i inteligentnego. Ma na sobie czarne jeansy, białą bluzkę z nadrukiem, na tym czarną skórzaną kurtkę i szaro-granatowe conversy. Wyraz twarzy, przeczący zachowaniu, uroczy i dziecinny. Courtney w myślach kalkulowała pomiędzy siedemnastym a osiemnasto-dziewiętnastym rokiem życia. Trudno było stwierdzić, anielska twarz przeczyła faktom, zwodziła umysł i zatruwała onieśmieleniem.
- Rydel, pozwól. - Courtney kiwnęła głową na znak, by blondi podeszła we wskazane miejsce.
- Czego? - dochodząc, Delly lekko trąciła ramię Court. Chłopcy, przyglądając się dziewczynom, szeptali do siebie ledwie słyszalnie.
- O co chodzi? - spytała Courtney. - Dlaczego mylicie mnie z jakąś...inną dziewczyną?
- Nie udawaj głupiej. - szepnęła Delly. - Znowu jakiś plan? Masz obsesję, nie doszłaś do siebie po tej krótkiej przerwie?
O co jej chodzi, pomyślała Courtney.
- Rydel, zostaw ją! - krzyknął nagle niższy blondyn.
- Jeszcze nie skończyłam z nią rozmawiać. - syknęła Courtney. - Będziesz mógł ją przelecieć po naszej dyskusji.
Nagle rozległ się hałas, sapanie pomieszane z dławieniem emocji. Wszyscy zrobili się na twarzy czerwoni oprócz Rossa i Court.
- To moja siostra... - powiedział przez zęby blondyn. Dziewczyna popatrzyła na Rydel, która posłała jej gniewne spojrzenie.
- Ross i ja... - chciała coś powiedzieć ale brunetka jej przerwała.
- Spoko. - rozłożyła ręce. - Nic mnie to nie obchodzi. Do zobaczenia.
Courtney odwróciła się pospiesznie i ruszyła w stronę akademii, nikt z tyłu jej nie zawołał. Nikt nie próbował zatrzymać. Stali i patrzyli jak drobna sylwetka oddala się i po chwili znika w murach szkoły. Jest zła. Nie miała najmniejszej ochoty iść na lekcje, więc poddała się i pokierowała w kierunku pobliskiego parku. Gdy doszła na miejsce, zajęła pierwszą lepszą ławkę pod drzewem i pogrążyła się w myślach. To wszystko wydawało się Courtney dziwne. Chciała uciec od dawnego życia, tymczasem tu jest podobnie. Co jest nie tak?!
Po pewnym czasie podeszła do Courtney pewna osoba. Brunetka podniosła wzrok i oniemiała. Postać, dziewczyna stoi na przeciwko niej i podejrzanie się uśmiecha. Nieznajoma wygląda zupełnie tak jak Courtney. Dziewczynie wydawało się, że patrzy w lustro albo widzi swój portret. Nie mogli jej sklonować więc...
Powoli wstała i nadal zaskoczona spytała:
- Ty...ty jesteś...Cameron?
Ale zaje*** rozdział *O* Ale muszą byc dłuższe! Bo są straszniie krókie :(
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że z początku w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Byłam mega zdezorientowana. Ale się ogarnęłam. Brawo ja! C:
OdpowiedzUsuńNapisałaś to w taki...niejasny(w tym przypadku - pozytywnie), taki tajemniczy sposób. Podobała mi się ta chwila zdezorientowania.
Ciągle widzę kropki w dialogach w nieodpowiednich miejscach :c
Czekam na kolejny rozdział, kolejne tajemnice...
Pozdrawiam.
Obserwuję :))
OdpowiedzUsuńhttp://adtadtadta.blogspot.com/
Super!! Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń