Rozdział +18
Cameron przyglądała się chłopakowi, uśmiechając się pod nosem i uwolniła go z krepujących więzów. Natomiast on stał jak sparaliżowany i zerkał to na nią, to na drzwi, przełykając teatralnie ślinę.
- Coś ty jej zrobiła! - ponowił pytanie - Cameron, ja zrobię wszystko, by ją ocalić. Tylko...
- Nie ma ''tylko'' - uciszyła go Cameron, przytykając palec do jego warg - Wszystko, tak?
Ross z wahaniem przytaknął. Cameron się rozluźniła i odetchnęła.
- Courtney na tobie zależy - stwierdziła - Będziesz mógł ją zobaczyć pod warunkiem, że mi się oddasz.
Ross kaszlnął i upadł na podłogę, nie miał już sił na ciągłe zachcianki byłej dziewczyny. Zdawał sobie sprawę, że nie minie wiele czasu, zanim go do reszty wykończy. Strzępki zdrowego rozsądku, które mu jeszcze zostały, skupiły się na jednej osobie - Courtney.
- Ja... - zaczął Ross.
- To nie wszystko - przerwała mu partnerka - Zobaczysz się z nią, ale jedyne o czym będziesz z nią rozmawiał, to o naszej zabawie. Powiesz, że było jak w niebie i że to powtórzysz.
Ross zerwał się nagle z podłogi, pchnięty siłą gniewu i chwycił Cameron za koszulkę. Szarpnął nią kilka razy i rzucił na ścianę.
- Co?! - podszedł do niej, pełen gniewu i nienawiści - W życiu się na to nie zgodzę! Jesteś zwykłą zdzirą, która uważa, że może mieć wszystko, nawet kosztem innych! Ty wredna zołzo, oddawaj mi Courtney!
- Nic nie rozumiesz, Ross - odrzekła trochę zaskoczona Cameron - No cóż, przemyśl to jeszcze, blondasku. Koszt jest wysoki, ale upewnisz się, że żyje i że jest zdrowa. A w każdej chwili mogę przecież zmienić ten stan.
Ross spochmurniał i odsunął się od Cam. Tak bardzo w tej chwili marzył, by choć zobaczyć Court, że zrobiłby wszystko, żeby ją spotkać. Wiedział, jakie będą tego konsekwencje i nie obchodziło go, co stanie się dalej. Liczyła się tylko ona. A jeśli ceną za ich spotkanie jest zdrada, to nie pozostaje mu nic innego.
Blondyn podszedł do stojącej pod ścianą Cameron i zamknął ją w pułapce jego ramion.
- Camiś - szepnął, patrząc na nią - Tak, jak dawniej...
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Ross zaczął ją delikatnie całować, Cameron wplotła mu palce we włosy i pogłębiła pocałunek. Chłopak zaczął zjeżdżać coraz niżej, zaznaczył szlak od szyi, obojczyków aż po brzuch i jednym ruchem pozbył się koszulki dziewczyny. Cameron zaczęła cicho dyszeć, gdy zjechał dłońmi na biodra i całując podbrzusze, zsuwał jej powolutku spodenki i rzucił za siebie. Gwałtownie wstał, zabrał Cam w ramiona, położył ją na małej kanapie i ściągnął koszulę wraz ze spodniami. Brunetka zachichotała i pociągnęła go za szyję tak, by się na niej położył. Ross pocałował ją przelotnie i wrócił do bioder. Zębami zdarł jej majtki i chwilę trzymał w ustach, potem wypluł je na podłogę i to samo zrobił ze stanikiem.
- Mmmm skarbie - mruknęła Cameron - Czyż nie przyjemnie?
Tym razem to chłopak przytknął jej palec do ust i wepchnął go do środka, następnie skierował dłoń na jej kobiecość i zaczął ją delikatnie pieścić. Dziewczyna wygięła się w łuk i jęknęła. Ross nie przerywał czynności, wspiął się wyżej i językiem dotknął jednej piersi, potem drugiej. Po kilku minutach wyjął z niej palce i rozchylił nogi, pochylając się, przejechał kilka razy językiem po łechtaczce. Cameron przytrzymała jego głowę, by za szybko nie zrezygnował, wyciągnęła się, by być bliżej niego i mruknęła z rozkoszy i zadowolenia. Brunetka w jednej chwili obróciła się tak, by znaleźć się nad blondynem i uśmiechnęła się chytrze. Przejechała językiem od warg po pępek, zostawiając mokre ślady na skórze chłopaka i zaczęła delikatnie całować jego męskość. Po chwili Ross jęcząc, zanurzył się cały w jej ustach. Cameron widząc, że blondyn dosłownie się rozpływa, postanowiła działać nachalniej. Przytrzymała jego ręce i skierowała je na swoje piersi, nie odrywając przy tym (z trudem) ust od Rex'a.
- Masz go - wyjęczał Ross - Masz go całego. Jest twój, więc go pieść!
Cameron przerwała czynność i wstała, pochyliła się nad chłopakiem i wdarła się językiem do jego buzi.
- Jesteś pyszny! - jęknęła.
Przygryzła mu wargę i wróciła na miejsce, biorąc do rąk członka i zataczając na nim koła. Ross warknął i wygiął się z całej siły, jednocześnie bardziej rozchylając nogi. Złapał kurczowo za róg sofy a jedną nogę zawiesił wysoko na oparciu.
- Aaah, Boże! - krzyknął - Więcej...
- Kochanie - odezwała się, mokra już, Cameron - Mamy jeszcze dużo czasu.
Wieczność, pomyślała.
Dziewczyna wróciła tą samą drogą pocałunków do ust Ross'a i złapała go za głowę, zagłębiając się i tańcząc językiem w jego buzi. Blondyn objął ją i przewrócił, nadal całując i błądząc dłońmi po ciele partnerki. Oderwał się wreszcie i wrócił do pieszczenia jej biustu, brzucha i kobiecości podczas, gdy Cameron wiła się i mruczała. Ross głośno cmoknął i wdrapał się, by wepchnąć wilgotny język do jej ust i przytrzymać jej biodra. W jeden chwili znalazł się w niej, mocno pchając i jęcząc.
- Ohhh, Ross! - jęknęła brunetka - Skarbie, chcę cie więcej! Poczuj mnie wokół siebie!
Chłopak zaczął się poruszać w coraz szybszym tempie, raz za razem jęcząc i miaucząc. Złapał jej nadgarstki i przytrzymał je za jej głową, po czym kochał ją jeszcze mocniej. Od czasu do czasu odrywali usta od siebie by wydobył się z nich okrzyk podniecenia i przyjemności.
- Mogę cię przelecieć w każdej chwili, a ty i tak będziesz nadstawiać tyłek - szepnął Ross pomiędzy jęknięciami. - No dawaj, dochodź już!
Cameron wbiła blondynowi paznokcie w plecy i krzyknęła, dochodząc. Ross odchylił głowę do tyłu i otworzył szeroko usta, krzycząc imię dziewczyny i znów pochylił się z uśmiechem, by ją pocałować.
***
Courtney wychyliła głowę zza framugi drzwi i wytężyła wzrok. Wszędzie panowały egipskie ciemności, jakby budynek nie miał dostępu do światła. Dziewczyna nie wiedziała, czy jest noc, czy dzień i nie było to w żadnym stopniu teraz ważne. Liczyło się tylko wyjście z Piekła, ale nie wiedziała, że to nie będzie takie proste.
Stawiając jedną nogę za drugą, powolutku, na paluszkach zaczęła się przemieszczać wzdłuż długiego, ciemnego korytarza, próbując dostrzec coś wokół ciemnej osłony. Stare deski protestowały i zdradzały jej położenie z każdym kolejnym krokiem, co bardzo zirytowało dziewczynę.
- Doprawdy, nawet ten dom jest przeciwko mnie!
Opierając się ręką o ścianę, by nie upaść, szła coraz szybciej w obawie, że ją obserwują. Nie było słychać nic, prócz jej kroków, głośnego oddechu i kołatającego serca. Court miała wrażenie, że słychać jego bicie w całym domu. Mrugając, przeszła na drugą stronę korytarza i straciła grunt pod nogami. Z ręką na oczach zaczęła się turlać w dół po drewnianych schodach i z trzaskiem łamanych desek upadła twarzą w stronę podłogi.
- O rany - jęknęła.
Najwolniej, jak umiała, poczęła się podnosić i z ręką tym razem karku, wyprostowała się. Strzeliło jej coś w kręgosłupie i brunetka skurczyła się z bólu, ale zaraz po tym już szła dalej, gdyż usłyszała przed sobą cichy szelest. Idąc na ślepo, dostrzegła okno ale podchodząc bliżej, ukazały się żelazne kraty. Rąbnęła pięścią w parapet i w tym momencie ktoś złapał ją za ramię. W samoobronie, odwracając się uderzyła ciemną postać zaciśniętą dłonią w twarz. Upadła.
- Aua! - ktoś krzyknął - Kurwa, Courtney! Bolało!
Courtney pisnęła.
- Laurel! - Radosna, pomogła przyjaciółce wstać i zawisła na jej szyi jak lemur na gałęzi.
- No już dobrze, ale zejdź ze mnie!
- Co ty tu...Laurel! Jak... Boże! - Courtney była czerwona ze szczęścia i podskoczyła, w jednej chwili tego żałując.
- Uuuuu - mruknęła - Moje plecy!
Lau zaśmiała się smętnie.
- To, jak spadłaś ze schodów, było najzabawniejszą rzeczą, jaką widziałam, nie licząc faceta, ubranego w obrus spięty klamrą i bez butów, grającego na harmonijce, który pomylił tabletki przeciwbólowe z tymi od prostaty.
Courtney szturchnęła ją ramieniem, następnie zgięła się wpół przytłoczona kolejną falą bólu.
- Chodźmy stąd, nim się tu rozpadniesz.
Laurel wzięła brunetkę pod ramię i poprowadziła ją w stronę schodów.
- Gdzie my idziemy? - spytała Court.
- Zaufaj mi.
Dziewczyny powoli weszły na górę i skierowały się w przeciwną stronę, skąd uciekła Courtney. Laurel przystanęła i kazała przyjaciółce zaczekać, gdyż ona idzie sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Po paru minutach wróciła i obie ruszyły dalej. Doszły prawie na sam koniec korytarza, Laurel otworzyła jedne z drzwi i zaprosiła Court do środka.
- Czemu mam tam wchodzić? - zdziwiła się Courtney. - Musimy stąd uciec! Wyjście jest na dole! Tam!
Laurel uparcie wskazała pokój i prosiła, by brunetka nie stawiała oporu.
- Lulu, co się dzieje? Dlaczego każesz mi tam wchodzić? Ja chce uciec! Rozum...
W tym momencie Laurel wepchnęła dziewczynę do środka tak, że ta upadła na uszkodzone plecy. Courtney z bólu nie mogła oddychać, prąd rażący jej ciało paraliżował ją przy każdym najmniejszym ruchu. Leżąc, podniosła głowę i spojrzała na przygnębioną przyjaciółkę.
- Laurel.... - kaszlnęła krwią, plamiąc bluzkę - Kto cię zmusił. Kim jest -C? Proszę...
Laurel zamknęła drzwi.
Pokój wypełniał odór nowej stali i żelaza. Z okopconego kominka wydobywał się popiół i spalone drewno, a wokół były tylko gołe ściany. Mężczyzna zaszeleścił kajdankami, nadgarstki zapiekły, prosząc o litość. Oczy, przyzwyczajając się do ciemności, dostrzegły duże drewniane drzwi i okno zasłonięte kratami.
Krzyknął.
Nie było niczego ani nikogo w pobliżu. Zawsze istniała nadzieja na lepszy los, ale jej też trzeba pomóc. Sprawy zaszły za daleko. Jedyna osoba, która wie, jak to odkręcić, jest gdzieś tu, w tym budynku... Ale gdzie i jak do niej dotrzeć?
Siemaneczko, ziomki! Pewnie mnie nie lubicie za te przerwy, co?
I teraz tak: RZYGAM! To coś, co przeczytaliście, to była moja pierwsza scenka +18 w życiu, dlatego proszę o wyrozumiałość, jednocześnie uwagi co do tego się przydadzą. Będę wiedzieć, co jest nie tak... Co do rozdziału, pisałam go na szybko, ponieważ ---> Nie ma mnie od początku wakacji w domu, kilka dni wakacji spędziłam, siedząc na sofie, lecz niedługo znów wyjeżdżam, co oznacza brak dobrego Wi-Fi i Wasze niezaspokojone umysły. Przepraszam, musicie tu non stop zaglądać i paczać, czy nie ma rozdziału, a jak nie ma to potem są napady na bank, utonięcia i potyczki w gimnazjum... Co zrobić... Mogę stwierdzić, że jesteście najlepsi!!! Wasze komentarze są warte więcej, niż sztabka złota czy płynna platyna. Serio, to takie mega pobudzające, jak ktoś docenia Waszą prace i jeszcze do tego was wspiera! Cieszę się razem z Wami na sezon II i mam nadzieję, że się nie zawiedziecie! Ahhh i co do rzadko dodawanych rozdziałów, to gdy te wszystkie wakacyjne sprawy się skończą i zacznie się systematyczność lekcyjna, nie będziecie już narzekać na brak nowych postów (chyba, że któraś z nas będzie cierpieć na brak-wenum populanum)
Do następnego rozdziału!!
(za wszelkie błędy, przepraszam!)
~Izabela
Stawiając jedną nogę za drugą, powolutku, na paluszkach zaczęła się przemieszczać wzdłuż długiego, ciemnego korytarza, próbując dostrzec coś wokół ciemnej osłony. Stare deski protestowały i zdradzały jej położenie z każdym kolejnym krokiem, co bardzo zirytowało dziewczynę.
- Doprawdy, nawet ten dom jest przeciwko mnie!
Opierając się ręką o ścianę, by nie upaść, szła coraz szybciej w obawie, że ją obserwują. Nie było słychać nic, prócz jej kroków, głośnego oddechu i kołatającego serca. Court miała wrażenie, że słychać jego bicie w całym domu. Mrugając, przeszła na drugą stronę korytarza i straciła grunt pod nogami. Z ręką na oczach zaczęła się turlać w dół po drewnianych schodach i z trzaskiem łamanych desek upadła twarzą w stronę podłogi.
- O rany - jęknęła.
Najwolniej, jak umiała, poczęła się podnosić i z ręką tym razem karku, wyprostowała się. Strzeliło jej coś w kręgosłupie i brunetka skurczyła się z bólu, ale zaraz po tym już szła dalej, gdyż usłyszała przed sobą cichy szelest. Idąc na ślepo, dostrzegła okno ale podchodząc bliżej, ukazały się żelazne kraty. Rąbnęła pięścią w parapet i w tym momencie ktoś złapał ją za ramię. W samoobronie, odwracając się uderzyła ciemną postać zaciśniętą dłonią w twarz. Upadła.
- Aua! - ktoś krzyknął - Kurwa, Courtney! Bolało!
Courtney pisnęła.
- Laurel! - Radosna, pomogła przyjaciółce wstać i zawisła na jej szyi jak lemur na gałęzi.
- No już dobrze, ale zejdź ze mnie!
- Co ty tu...Laurel! Jak... Boże! - Courtney była czerwona ze szczęścia i podskoczyła, w jednej chwili tego żałując.
- Uuuuu - mruknęła - Moje plecy!
Lau zaśmiała się smętnie.
- To, jak spadłaś ze schodów, było najzabawniejszą rzeczą, jaką widziałam, nie licząc faceta, ubranego w obrus spięty klamrą i bez butów, grającego na harmonijce, który pomylił tabletki przeciwbólowe z tymi od prostaty.
Courtney szturchnęła ją ramieniem, następnie zgięła się wpół przytłoczona kolejną falą bólu.
- Chodźmy stąd, nim się tu rozpadniesz.
Laurel wzięła brunetkę pod ramię i poprowadziła ją w stronę schodów.
- Gdzie my idziemy? - spytała Court.
- Zaufaj mi.
Dziewczyny powoli weszły na górę i skierowały się w przeciwną stronę, skąd uciekła Courtney. Laurel przystanęła i kazała przyjaciółce zaczekać, gdyż ona idzie sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu. Po paru minutach wróciła i obie ruszyły dalej. Doszły prawie na sam koniec korytarza, Laurel otworzyła jedne z drzwi i zaprosiła Court do środka.
- Czemu mam tam wchodzić? - zdziwiła się Courtney. - Musimy stąd uciec! Wyjście jest na dole! Tam!
Laurel uparcie wskazała pokój i prosiła, by brunetka nie stawiała oporu.
- Lulu, co się dzieje? Dlaczego każesz mi tam wchodzić? Ja chce uciec! Rozum...
W tym momencie Laurel wepchnęła dziewczynę do środka tak, że ta upadła na uszkodzone plecy. Courtney z bólu nie mogła oddychać, prąd rażący jej ciało paraliżował ją przy każdym najmniejszym ruchu. Leżąc, podniosła głowę i spojrzała na przygnębioną przyjaciółkę.
- Laurel.... - kaszlnęła krwią, plamiąc bluzkę - Kto cię zmusił. Kim jest -C? Proszę...
Laurel zamknęła drzwi.
***
Krzyknął.
Nie było niczego ani nikogo w pobliżu. Zawsze istniała nadzieja na lepszy los, ale jej też trzeba pomóc. Sprawy zaszły za daleko. Jedyna osoba, która wie, jak to odkręcić, jest gdzieś tu, w tym budynku... Ale gdzie i jak do niej dotrzeć?
Siemaneczko, ziomki! Pewnie mnie nie lubicie za te przerwy, co?
I teraz tak: RZYGAM! To coś, co przeczytaliście, to była moja pierwsza scenka +18 w życiu, dlatego proszę o wyrozumiałość, jednocześnie uwagi co do tego się przydadzą. Będę wiedzieć, co jest nie tak... Co do rozdziału, pisałam go na szybko, ponieważ ---> Nie ma mnie od początku wakacji w domu, kilka dni wakacji spędziłam, siedząc na sofie, lecz niedługo znów wyjeżdżam, co oznacza brak dobrego Wi-Fi i Wasze niezaspokojone umysły. Przepraszam, musicie tu non stop zaglądać i paczać, czy nie ma rozdziału, a jak nie ma to potem są napady na bank, utonięcia i potyczki w gimnazjum... Co zrobić... Mogę stwierdzić, że jesteście najlepsi!!! Wasze komentarze są warte więcej, niż sztabka złota czy płynna platyna. Serio, to takie mega pobudzające, jak ktoś docenia Waszą prace i jeszcze do tego was wspiera! Cieszę się razem z Wami na sezon II i mam nadzieję, że się nie zawiedziecie! Ahhh i co do rzadko dodawanych rozdziałów, to gdy te wszystkie wakacyjne sprawy się skończą i zacznie się systematyczność lekcyjna, nie będziecie już narzekać na brak nowych postów (chyba, że któraś z nas będzie cierpieć na brak-wenum populanum)
Do następnego rozdziału!!
(za wszelkie błędy, przepraszam!)
~Izabela
ŻE KURWA CO?!
OdpowiedzUsuńNO ROSS TY DEBILU JAK MOGŁEŚ?!?!
JESZCZE CI SIE TO PODOBAŁO?!
nie no nie kurde nie! Dlaczego?! :(
Boże dlaczego?! :(
Nienawidze tej pieprzonej Cameron -_-
Rozdział super tylko kurde dlaczego oni musieli to zrobić?! :( :(
Czekam na next <3
ps: mam nadzieje że w następnym rozdziale będzie więcer Rourtney <3
Ej zaraz... ONI SIE NIE ZABEZPIECZALI?! O BŁAGAM TYLKO NIECH ONA W CIĄŻE NIE ZAJDZIE BŁAGAM XD
UsuńA co do scenek +18 to masz T-A-L-E-N-T!
UsuńWszystko jest super i naprawdę świetnie piszesz takie scenki więc sie nie przejmuj tym ^^
Jezu, ale mi ulżyło! Myślałam, że scenka wyszła krucho i sztucznie...
UsuńBałam się Waszej reakcji, ale skoro Tobie się podobała.... to mogę spać spokojnie :-D
No coś ty! Czytałam dużo takich scenek (no prawie w każdym opowiadaniu są takie scenki xd) i szczerze to twoja scenka ze wszystkich blogów jakie czytam (a czytam chyba wszystkie jakie są na grupie) jest jedną z najlepszych a ciężko znaleźć taką scenke która jest dobrze opisana no a twoja jest ^^ naprawde super nie musisz sie przejmować :* strasznie mi sie podoba ale BŁAGAM NIECH ONA NIE ZAJDZIE W CIĄŻE BŁAGAM XD
UsuńI NIECH TO SIE OKAŻE SNEM! Matko no dlaczego Ross?! XD
UsuńHahahaha dziękuję!!! Serio, nawet nie wiesz, jak mi w tej chwili pomogłaś i poprawiłaś humor! To niesamowite, że MOJĄ scenkę uważasz za dobrą! Starałam się z nią zrobić coś, co dałoby się czytać i zawsze gdzieś wynajdywałam błędy! :-D
UsuńA Cameron i Ross... cóż, ich historia się jeszcze nie skończyła... ;-)
Wspaniały rozdział. <3
OdpowiedzUsuńAle...Ross jak mogłeś!!!!!!!!!!!
Scenka naprawdę świetnie opisana ;)
Lepiej dla Cam żebym jej nie spotkała, bo jak nic oberwie cegłą i ''przypadkowo'' wpadnie do jakieś studzienki czy czegoś takiego.
Weny życze i pozdrawiam ;*
PS. to jedna z najlepiej opisanych scenek +18 jakie czytałam :D
UsuńEkstra blog i ten rozdział super. Ross... świnio, a przepraszam obrażam zwierze.
OdpowiedzUsuńBędę czytała :)
Cudo *_*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://i-cant-say-im-in-love.blogspot.com/
Cudo *_*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://i-cant-say-im-in-love.blogspot.com/
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy neeext? Już się nie mogę doczekać co dalej :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next?? :(
OdpowiedzUsuńKiedy next? Nie moge sie doczekać :)
OdpowiedzUsuń