Korytarz akademii Rivendell świecił pustkami, kiedy Ross prowadził Courtney do pokoju. Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę, czy napastnik nie idzie za nimi na górę, w końcu jednak oparła głowę na ramieniu blondyna i dała się kierować przez całą drogę. W pokoju brunetka usiadła na łóżku a Ross na krześle. Courtney była roztrzęsiona, więc blondyn wstał i podszedł do niej, usiadł i otoczył brunetkę ramieniem.
- Uspokój się. - pogłaskał ją po głowie. - Już po wszystkim, jestem tu z tobą. Jest dobrze, nic ci ze mną nie grozi.
Courtney uniosła głowę i otarła lewą powiekę, po czym posłała nieufny uśmiech blondasowi.
- Dziękuję. - wyszeptała w jego stronę. - Za uratowanie mnie. Gdyby cię tam nie było, pewnie by...
- Nie. - Ross objął jej głowę i wtulił twarz w brązowe włosy. - Nawet tak nie mów. Nie myśl o tym. Zapomnij.
- Nie umiem. - Courtney wstała i otoczyła się ramionami, jakby się przytulała do niewidzialnej osoby. - Nie mogę...
- Więc ci pomogę. - Ross ostrożnie wstał i powoli pokierował się w stronę dziewczyny. Chwycił ją, obrócił tak, że patrzyli teraz sobie w oczy i delikatnie cmoknął ją w policzek. Courtney automatycznie podniosła rękę i dotknęła skórę w miejscu, gdzie pocałował ją Ross. Zamrugała parę razy. Rzeczywiście, podziałało i to szybciej, niż oboje myśleli. Courtney zapomniała o napastniku, o siniakach na nadgarstkach i o strachu. Czuła się bezpieczna w jego towarzystwie i to sprawiło, że mimowolnie się uśmiechnęła.
- I jak? - uśmiechnął się do Courtney, Ross. - Działa, prawda?
- Nie.
Spochmurniał.
- Kłamiesz. - znów się do niej uśmiechnął, lecz tym razem szarmancko. - Kłamczucha!
Wziął zdezorientowaną brunetkę na ręce i zawirował wokół własnej osi. Courtney zaczęła krzyczeć i szarpać się a kiedy blondyn się zatrzymał i ją wypuścił, przywarła do niego całym ciałem. Rozbawieni, stali, obejmując się i zapewniając to jeden drugiego, że wszystko w porządku. Że nic się nie dzieje...
-Ross?
- Słucham. - chłopak spojrzał w dół na Courtney.
Dziewczyna zawahała się. Nie umiała ocenić, czy wolno jej mu ufać, czy raczej powinna się od niego uwolnić. Było w nim jednak coś, co pozwalało ryzykować zarówno jej, jak i jemu. Ich znajomość była niepożądana, zakazana przez ich rówieśników i Cameron. Sam uścisk dłoni blondyna i brunetki był oznaką kontaktu i odbiorcy wysyłali kwaśny uśmiech, pełen nieodpowiednich znaków i złych myśli.
- Nie poradzę sobie z tym... - Courtney czuła, że długo nie wytrzyma. - Dlaczego to wszystko mnie spotkało? Czemu ktoś na mnie poluje i czego chce? To dla mnie za dużo. Moja adopcja, Cameron, napastnik, filmiki i to... - wyjęła z kieszeni pogniecione listy od Riker'a.
- Co to jest? - zapytał Ross.
- Nie wiem, ale nic dobrego. Tak myślę... To od dyrektorki. Twój brat, Riker mi je dał.
- Riker, tak? - Ross wziął jeden z listów i obejrzał go z dwóch stron. Koperta była biała, żadnych napisów ani nawet pieczątki szkoły.
- Nie jestem pewien, czy to od dyry... - skomentował Ross.
- Jak to? - Courtney poczuła ukłucie w żołądku. Mdliło ją od tych wszystkich tajemnic. - Ross, co się dzieje? Te listy...od kogo one są?
- Nie wiem, Court. - blondyn podszedł do dziewczyny. - I czas najwyższy złożyć wizytę mojemu bratu...
- To zły pomysł. - wydukała zasapana Courtney. - A jak nas złapią?
Dziewczyna stała i patrzyła jak Ross próbuję otworzyć drzwi gabinetu dyrektorki pięcioma kluczami naraz. Zamierzali włamać się i przeszukać pomieszczenie, oczywiście ten szalony, nieprzemyślany i ryzykowny pomysł należał do blondyna. Powoli zaczął się niecierpliwić i rzucał co chwila jakieś tęgie uwagi o problemie z kluczami w dzisiejszych czasach, ale po piętnastu minutach ciężkich prób odnalezienia klucza, wreszcie któryś okazał mu łaskę i poruszył zamek, otwierając im drzwi gabinetu.
- To bardzo dobry pomysł. - szepnął Ross i skinął na dziewczynę, by weszła pierwsza. - Bo mój.
Weszli i cicho zamknęli drzwi za sobą. W pokoju było ciemno, biurko było starannie uprzątnięte, za to na podłodze walały się skrawki papieru i materiału. Ross podniósł fragment jedwabnej, szkarłatnej tkaniny i obejrzał ją, po czy stwierdził, iż należy ona do pani dyrektor.
- Coś jest nie tak... - odrzekł blondyn. - Co się tutaj stało?
Courtney z przerażeniem w oczach rozglądała się po kątach i stwierdziła, że to nie ma sensu.
- Mieliśmy iść do Riker'a, czemu przyszedłeś tutaj? Co się mogło takiego wydarzyć, że papiery i kawałki materiału leżą sobie jakby nigdy nic na podłodze?
Chłopak spojrzał na nią i znów na materiał. Jego twarz przybrała szarawych barw a mina stwierdzała niewesołą sytuację.
- Courtney. - zaczął. - Przeszukaj szuflady biurka, ja zajmę się szafkami i półkami.
Oboje zaczęli wywalać wszystko z mebli, w końcu pokój wyglądał jak po wizycie chochlików.
- Niczego nie znalazłam.Ross to...
Nie dokończyła, bo chłopak chwycił regał, już bez książek, i przesunął go w lewo. Za meblem znajdowały się ślady dłoni. Czerwone.
- Ross... - Courtney dopadły mdłości. - Czy to jest...
- Nie wiem. - chłopak dotknął ręką śladu na ścianie. - Ale to nie jest raczej dobry znak. Wynośmy się stąd. Teraz.
Popchnął brunetkę w stronę wyjścia. Ross szarpnął za klamkę, ale drzwi się nie ruszyły. Złapał ją dwiema rękami i szarpnął z całej siły, lecz na próżno. Drzwi pozostały zamknięte.
- Cholera! - krzyknął.
Zza drzwi usłyszeli zdławiony śmiech, oddalający się powoli. Spojrzeli po sobie przerażeni. Ktoś ich zamknął.
- Co jest? - Courtney miała ochotę stracić przytomność. - Kto to był?
Blondyn nie odpowiedział, tylko walnął łokciem w drzwi. Skrzypnęły i obiły się w miejscu zderzenia. Odwrócił głowę.
- Masz komórkę przy sobie? - spytał trzęsącej się Courtney.
- Mam. - brunetka wyjęła telefon i podała go chłopakowi. - Trzymaj.
Ross chwycił komórkę i wstukał nieznany dziewczynie numer. Po chwili przyłożył ją do ucha i czekał na sygnał.
- Rydel musisz podejść pod gabinet dyry. - powiedział Ross. - Musisz. Po co? Bo nas tu zamknęli! Tak, nas... czekam. Pośpiesz się.
Rozłączył się i oddał telefon Courtney. Usiadł na krześle i zamknął oczy. Brunetka zastanawiała się, jakim cudem -C zdołał ich tak szybko znaleźć. Może nie uciekł, tylko podążał za nimi? Czyli dobrze jej się wtedy wydawało...
Pod Courtney ugięły się kolana, opadła na podłogę i objęła dłońmi głowę. Ross wstał i podbiegł do niej. Wziął jej głowę i położył ją na swoich kolanach. Nachylił się i pocałował czoło spanikowanej brunetki.
- Spokojnie. - uspakajał ją po raz drugi dzisiejszego dnia. - Zaraz przyjdzie moja siostra i nas uwolni, wtedy pójdziemy do sypialni i odpoczniesz.
- Boję się zostać sama. - Courtney odchyliła głowę tak by spojrzeć mu w oczy. Bała się komuś zaufać, lecz również nieufność może ją zgubić. - Nie chce, nie dam rady zasnąć!
- Zostanę z tobą. - Ross pogłaskał ją po głowie. - Będę cie bronił. Obiecuję, ze mną jesteś bezpieczna, rozumiesz?
Kiwnęła głową i wstała, ponieważ zza drzwi zaczęły dobiegać czyjeś kroki. Pewnie Rydel, pomyślała Courtney. Klamka zaczęła opadać i się unosić. Osoba po drugiej stronie nie była najwyraźniej zbyt cierpliwa, bo zaczęła szarpać drzwi i kopać spód.
- Ross. - ktoś zawołał. - Cameron! Jesteście tam?
- Rydel. - odpowiedział blondyn. - Posłuchaj, idź na portiernię i zdobądź klucz zapasowy ale się pospiesz! I uważaj na siebie, jeżeli coś usłyszysz, uciekaj natychmiast!
Delly chrząknęła i pobiegła w stronę portierni, Ross i Courtney znów zostali sami. Było ciemno i chłodno, również upiornie. W całej Akademii nie było prądu, odcięto go tuż przed napadem na Courtney. Brunetka dziękowała w duchu, że nie ma burzy. Jej serce dudniło w piersi, słyszała swój przyśpieszony oddech i czuła gorącą skórę chłopaka na swoich ramionach. Dodawał on jej otuchy, jaką mało co jej dawało. Była zadowolona, że nie była z tym wszystkim sama. Wstała i usiadła naprzeciw Ross'a, spojrzała w jego pytające oczy i mocno go przytuliła. On objął ją w talii i przycisnął twarz do jej szyi. Siedzieli objęci i rozmyślali nad całą tą sytuacją. Dziwną, zarazem śmieszną próbą przestraszenia tych dwoje, bo dopóki są razem, mogą zdziałać i przeżyć bardzo wiele.
- Wszystko w porządku? - spytała Delly, otwierając im drzwi. - Żyjecie?
- Jak widać... - odpowiedział Ross. - Idź do sypialni, Rydel. Zamknij się na klucz i nie wychodź do jutra. Tu jest niebezpiecznie.
- A co z wami? - Delly nie odpuszczała.
- Ja idę do Cou...Cameron, muszę jej dziś pilnować.
Blondyn cały czas obejmował Courtney ramieniem, mocno przyciskając ją do siebie. Głaskał po włosach i całował w głowę, gdy pędem kierowali się do sypialni.
- No dobra. - blondynka stanęła i rozłożyła ręce, pokazując swoje zażenowanie. - Idę sobie, sama. Po ciemku. Sama...- prychnęła i pobiegła do swojego pokoju. Ross patrzył za nią chwilę, potem odwrócił się i stwierdził, że jest sam.
- Court? - głos mu się łamał. - Gdzie jesteś? Jak to ma być żart to...wcale nie śmieszny.
Podążył w stronę pokoju brunetki i uchylił lekko skrzypiące drzwi. W sypialni było ciemno, cicho i pachniało cynamonem. W prawym kącie pokoju siedziała skulona Courtney. Kolana miała podwinięte i głowę opierała na ramionach. Trzęsła się i dusiła. Ross chwiejnym krokiem podszedł do niej i pogłaskał ją po głowie. Klęknął naprzeciw dziewczyny i pochylił się. Szepnął jej do ucha:
- Jestem z tobą. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Wstał, z trudem wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko, starannie pościelone. Położył ją i sam usadowił się obok niej.
- Zrób coś, żebym na chwilę zapomniała. - szepnęła Courtney. - Proszę.
Ross chwilę się zastanawiał, po czym, leżąc obok niej, musnął wargami jej skroń. Drgnęła ale nie odepchnęła go, więc chłopak przekręcił ciało i znalazł się nad brunetką. Uśmiechnął się lekko. Delikatnie ujął lewą ręką jej policzek i przycisnął usta, gorączkowo pogłębiając pocałunek co chwila. Ten moment braku kontroli skończył się po trzech, długich minutach i Ross, zarumieniony zszedł z czerwonej na twarzy dziewczyny. Oboje ciężko oddychali i uspokajali rytm serc, które zdążyły już dudnić głośniej niż dzwonek na przerwę.
- Court. - przerwał ciszę Ross.
- Mmm, hmm.
- Riker'a nie było w pokoju. - powiedział. - Dlatego tam nie poszliśmy. Mój brat...zniknął.
Super rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na next :3
Przybywam prosto z Facebooka, co jest niecodzienne, ale sh.
OdpowiedzUsuńJakbyście widziały moją reakcję na rozdział, uśmiałybyście się do łez. Szkoda, że nie mogę zademonstrować. Pierwsze linijki czytałam szybkooo, niczym wyścigówka. Latałam po literkach jak oszalała. w końcu, helo, macie jeden z moich ulubionych blogów. Widziałam błędy w dialogach, niedobrze Izabelo. Poprawić się, lekcje u Rossy wziąć. Tak? Tak. A tłumaczyć już nie będę, bo już kiedyś to robiłam. Po prostu czekam na poprawę, okey? Nieważne jak, po prostu te błędy trzeba wyeliminować.
Znaczy tego rozdziału nie poprawiaj, okey? Po prostu popraw się w następnych, żeby widać było jak się poprawiasz i w ogóle. Rozumiesz mnie? Jak nie to wybacz, naprawdę. Staram się pisać zrozumiale. Dobra, pomińmy juz ta interpunkcje, kończąc : Popraw się, inaczej opierdziel za to w każdym komentarzu. Zobaczysz. Elmo potrafi. Miał być koniec, shh.
Ej, jak to możliwe, że czułam ten niepokój razem z Countrey i nie chodziło tu raczej o ciekawość i niewiedzę. To był niepokój. Niewiele opowiadań z narracją trzecioosobową tak na mnie działa, także szacunek wieki dla was(albo tylko dla Ciebie Iza, za ten rozdział. niech będzie, że dla was. Razem piszecie, więc czemu nie?) Coraz bardziej obawiam się C, jest pewnie nieobliczalny (Nie czytałam PLL, ale chyba tak właśnie jest z A, nie?)
Eghem, o czym to ja chciałam...?
A tak.
Mam wrażenie, że z każdym następnym rozdziałem Contr coraz bardziej będzie się gubić, a ufność i jednocześnie jej brak tak samo mogą ją zniszczyć. Mam nadzieję, że wciąż będę czuć z nią ten niepokój, bo to naprawdę jest niesamowite.
Pozdrawiam!
Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńNormalnie kryminał xd super hiper rozdział xd dawaj szybko nexta bo nie moge sie doczekac xdd
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńrewelacja :) naprawdę,nie mogę się doczekać nexta :) to takie superowe jak on się o nią troszczy i wogule :) oby tak dalej. dawaj szybko nexta
OdpowiedzUsuńdawaj szybko niexta. Ten blog jest boski rewelacja :) strasznie mi się podoba fajnie ,że on się tak troszczy,martwi itd. Nie mogę się doczekać nexta :***//moniczka
OdpowiedzUsuńsuper rozdział :) czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńaww sweet :) oby tak dalej :) super blog czekam cierpliwie na nexta :**
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać nexta dawaj szybko bo umrę z ciekawości :D pasują do siebie YAY:D
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham niesamowite podoba mi się bardzo nie mogę się doczekać nexta :) dawaj go szybko
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga.Masz talent do pisania ,pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń