18 mar 2015

ROZDZIAŁ 12

     Courtney stała oparta o ramię blondyna i nieustannie próbując uspokoić oddech, wwiercała spojrzenie w postacie stojące przed nimi. Nie potrafiła zrozumieć mechanizmu, który kieruje wydarzeniami na tym świecie i wyjątkowo drażnił ją fakt, że to COŚ musiało w jakiś sposób się na nią uwziąć. Przystępowała z nogi na nogę, każda sekunda wpatrywania się w siebie nawzajem była uciążliwsza od poprzedniej.  Dość, pomyślała.
     - Lily - zaczęła Courtney. - Laurel. Jak miło was widzieć. Emm... skąd wy tu... jak wy... co was sprowadza?
     Dziewczyny wyszły z cienia i teraz Courtney mogła przyjrzeć się im dokładniej. Obie miały na sobie ten sam płaszcz i pod spodem te same, falbaniaste i granatowe spódniczki. Wymieniły spojrzenia i zwróciły wzrok z powrotem na Ross'a i Courtney. Laurel wydęła usta, po czym machnęła ręką i odrzekła powoli.
     - Tylko przejazdem, ale chciałyśmy wpaść i spytać co u ciebie - spojrzała błyskotliwie a zarazem z urazą na Ross'a. - Ale jak widać, wszystko ok.
     Nie rozumiem, skrzywiła się w myślach Courtney. Czyżby Ross i Laurel się znali? Skąd? Jak? Kiedy? Łączyło ich coś kiedyś, czy po prostu Laurel jest zazdrosna? I dlaczego wydaje się zniesmaczona widokiem ich dwojga? Te myśli nie dawały dziewczynie spokoju, cały czas przypominała sobie filmik, na którym Laurel, Lily wraz z Cameron i jej byłym balowali w najlepsze, a jej siostra się pod nią podszywała. Dziwne, że te dwie nic jej nie wspomniały o imprezie.
     - Ross, Cameron wie? - tym razem odezwała się Lily.
     Blondyn, zdziwiony zmianą tematu, przekręcił przecząco głową.
     - O czym konkretnie? - spytał. - Lily, moja droga, Cameron i ja to przeszłość. Nic nas szczególnego nie łączyło.
     Panny L  głośno nabrały powietrza, patrząc ze zdziwieniem w oczach. Natomiast Ross zrobił taką minę, jakby wygadał za dużo szczegółów, które powinny pozostać niewypowiedziane. Zrobiło się niezręcznie, nerwowa atmosfera była wyraźnie odczuwalna na korytarzu. Nagłą ciszę przerwał dzwonek na lekcję. Hol zaczęli wypełniać uczniowie akademii, kompletnie ignorując czwórkę nastolatków, patrzących na siebie podejrzliwie. Ross długo nie wytrzymał.
     - Courtney - szepnął jej do ucha - Uważam, że powinniśmy iść powoli w kierunku sali od fizyki.
     Brunetka zamrugała parę razy, otrząsając się z odrętwienia i kiwnęła głową.
     - Lily - skinęła na blondynkę - Laurel.
     Po czym oboje odwrócili się i szybkim krokiem skręcili w najbliższy możliwy korytarz. Courtney była wdzięczna Ross'owi za szybką akcję i za odsunięcie jej od panienek L. Tylko nie do końca rozumiała własnej reakcji. Jasne, że nie były z nią szczere i trzymały przyjaźń z Cameron w tajemnicy, ale żeby aż tak nie mogła ich znieść? Przecież to są...były jej jedyne przyjaciółki. Choć ostatnio Court bardzo niewiele rzeczy potrafiła zrozumieć. Ross objął dziewczynę ramieniem, po raz kolejny wyrywając ją z zamyślenia. Chciał jej pomóc, uspokoić i dać do zrozumienia, że przy niej jest i że jej nie zostawi. Z zachęcającym uśmiechem wpuścił ją do sali pierwszą.


      Po zajęciach Courtney miała ochotę położyć się i umrzeć. Dużo się dziś wydarzyło, zasady pani dyrektor, pocałunek Ross'a, Lily i Laurel...co za dzień. Jest 17:34 a ona leży na kołdrze i wpatruje się w sufit. Biały i czysty jak dusza niemowlęcia.
      Niemowlę. Jakżebym chciała urodzić się na nowo, pomyślała. Nie byłoby jeszcze problemów, zmartwień czy kopania coraz to głębszych dołków pod sobą.
      Ktoś zaczął dobijać się do drzwi i Courtney momentalnie wstała. Podeszła i lekko je uchyliła. Z ulgą stwierdza, że to Rydel. Blondynka otwiera sobie szerzej drzwi i wchodzi, nie zważając na zdziwioną brunetkę. Usiadła na łóżku i  nachalnie wpatrywała się w swoje dłonie. Courtney podeszła do niej i usiadła obok, obejmując ją ramieniem.
      - Hej, co jest? - spytała zmartwiona.
     Rydel pociągnęła nosem i odetchnęła.
     - Nic. Znaczy... - jąka się. - Nic, serio.
     - Ehe, właśnie widzę, że zupełnie nic ci nie jest.
     Courtney mocniej przytula blondynkę i gładzi ją po plecach. Delly w końcu się złamała i z jej ust wylała się rzeka słów.
     - Chodzi o ten mój nowy obowiązek. Wszyscy mnie obwiniają o te nowiutkie zasady pani dyrektor, chcą, bym do niej poszła i wynegocjowała zmianę lub usunięcie tych postanowień. Nie mogę nawet spokojnie przejść korytarzem, by mnie nie zaczepiali.
Courtney zrobiło się zimno. Nie wiedziała, jak się zachować, bo nigdy nikogo nie pocieszała. To wszyscy pocieszali ją...
     - Och, Delly... - no cóż, spróbować nie zaszkodzi. - Nic się nie dzieje. Oni chcą tylko zmiany, bo nówki im się nie podobają. Naskakują na ciebie, bo to ty jesteś jedyną formą komunikacji z panią            Dyrektor i chcą jej oraz tobie dać jasno do zrozumienia, że coś z tym trzeba zrobić. Po prostu pogadaj z dyrą, a oni zostawią cię w spokoju.
     - Myślisz, że nie próbowałam z nią rozmawiać? Court, to nic nie daje!
     Courtney chwyta mocniej koc na łóżku.
     - Próbuj. Dasz im do zrozumienia, że walczysz. I zamiast cię naskakiwać, w końcu się przyłączą. Zobaczysz.
     Brunetka posłała Delly nieśmiały uśmiech. Blondynka odpowiedziała tym samym i po chwili obie mocno się przytuliły. Ni stąd, ni stamtąd do pokoju wszedł Ross. Za nim stali Rocky i Ryland.
     - Siema - przywitał się RyRy. - Szukaliśmy cię, Rydel.
     Delly wstała, raz jeszcze podziękowała za radę od Courtney i wyszła z pokoju.
     - Muszę porozmawiać z Court, idźcie beze mnie. - szepnął Ross.
     Rocky uniósł brew ale w ciszy zamknął drzwi. Blondyn podszedł i usiadł obok dziewczyny na łóżku.
     - Chciałem spytać, jak się czujesz. - odezwał się po paru sekundach.
     - Myślę, że lepiej.
     - To dobrze.
     Patrzyli na siebie wyczekująco, mając nadzieję na nachalność drugiego. Niestety, oboje okazali się silni. Brunetka uśmiechnęła się na tę myśl.
     - Mam dla ciebie prezent - Ross szturchnął ją w ramię. - Spodoba ci się. Tak sądzę.
     Courtney zmarszczyła czoło i zmrużyła oczy. Niespodzianka i jego podejrzany uśmiech to nie najlepsza mieszanka. Chłopak ujął jej dłoń i podniósł z łóżka, po czym wyprowadził ją z pokoju. Szli w ciszy za ręce przez całą akademię, aż w końcu przedostali się na jej tyły. Ogród akademii od południa jest rzeczą piękną i niezwykle ciekawą. Rozciągają się tu małe sadzonki po dwóch stronach drużki, po lewej stronie znajdują się przycięte krzaki i drzewa owocowe z małą fontanną po środku pola czerwono-niebiesko-białych kwiatów. Po prawej zaś wysokie krzaki tworzyły żywy, zielony labirynt. Można by sądzić, że jest tego zbyt dużo ale widok sam w sobie zapiera dech w piersiach. Courtney nabrała głośno powietrza, zamrugała parę razy i uchyliła lekko usta. Pożerała wzrokiem kolory i piękne, zadbane rośliny. Nawet nie sądziła, że akademia posiada takie niesamowite zakątki. W życiu by nie pomyślała, by zajrzeć na tyły szkoły, jej przód i boki to chaszcze i nie podlane chwasty. Tymczasem najpiękniejsze i najbardziej zachęcające  miejsce przeznaczone tylko dla uczniów i nauczycieli Akademii Rivendell jest niedostępne dla oczu innych ludzi.
      Ross z rozbawieniem przyglądał się Courtney, badając jej reakcję. Przechylił lekko głowę i sięgnął po jej rękę. Nie zareagowała, więc blondyn przyciągnął ją do siebie i objął w talii, wykorzystując jej zaskoczenie.
     - Nigdy tu nie byłaś? - spytał. - Podoba ci się?
     Courtney nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc tylko kiwnęła głową, nadal przyglądając się widokowi. Zapomniała o kłopotach, o Lily i Laurel oraz o siostrze. Zniknął smutek, który zastąpiła radość i podziw dla piękna natury. Westchnęła.
     Po paru minutach w końcu wyrzuciła z siebie:
     - To twoja niespodzianka, Ross?
     Uśmiechnął się i spojrzał na nią.
     - Nie.
     - Chcesz mnie zabrać do McDonalda na McRoyal w zestawie z McColą z lodem plus jeszcze powiększony zestaw Mc...
     - Nie! - Ross wyrzucił ręce do góry. - Cicho!
     Courtney wykrzywiła usta i wróciła do wpatrywania. Blondyn pociągnął ją do przodu i razem pokierowali się w kierunku labiryntu. Brunetka nagle zaczęła się bać.
     - Ross...
     - Cicho.
     - Ale Ross...
     - Nie!
     - Ross, my...
     - Na litość, Courtney!
     Dziewczyna wyrwała ze złością rękę z jego uścisku.
     - Ross! Chryste ja tylko chciałam sp... - chłopak nie dał jej dokończyć i szybko ją pocałował.              Oszołomiona Court nie wiedziała co zrobić, więc poddała się wpływowi blondyna i po chwili znaleźli się w plątaninie zielonych gałęzi.
     - Wiesz, którędy iść? - spytała Courtney.
     Ross popatrzył na nią jak na intelektualnie niedorozwiniętą.
     - Oczywiście! - krzyknął. - Ja bym nie wiedział? Ha!
     Brunetka przewróciła oczami i podążała za Ross'em. Na końcu tego labiryntu musi być niesamowicie i tajemniczo.
     Po chwili Ross nagle stanął, a Court zderzyła się z jego plecami. Masując z zażenowaniem głowę, wyprzedziła chłopaka i dostrzegła zakłopotanie w jego oczach.
     - Zgubiliśmy się, tak? - spytała.
     - Nieee... - wzruszył ramionami i ruszył dalej. Courtney za nim.
      Po piętnastu minutach skręcania i wykręcania Ross krzyknął:
     - Jest! Koniec!
     Uradowani pobiegli w stronę centrum labiryntu ale zatrzymali się w połowie, gdy dostrzegli coś w oddali. Courtney zaczęły się trząść nogi, wypchnęła Ross'a, by poszedł przodem. Podeszli bliżej i obojga oblała fala paraliżującego strachu. Courtney krzyknęła i zaczęła szlochać. Wtuliła się w blondyna i płakała jeszcze bardziej. Natomiast blondyn stał nieruchomo z czystym strachem na twarzy pomieszanym z żalem i gniewem. Courtney opadła na kolana i wylewała coraz więcej łez, podczas gdy Ross tracił nad sobą kontrolę...


13 komentarzy:

  1. Udał się rozdział!
    Jest cudowny *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przerywa się w takim momencie!
    Rozdział jest... dobry, cudowny, niesamowity, fenomenalny?
    Wymieniać mogę w nieskończoność :)
    Naprawdę wciągnęła mnie ta historia, czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak można tak przerywać?! :) Matko, ale mnie to wciąga. Troszkę tylko się gubię jeszcze w imionach, ale to chyba z emocji. :)

    czekam na następną część!!!! :) Informuj mnie, koniecznie!! :)

    a.. i zapraszam do mnie,
    babeczka24.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. wszystko jest cudnie :)
    tylko szkoda że trzeba dłłuugo czekać na nexta :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty chyba sobie żartujesz?! Kończyc w takim momencie?!
    Zamorduje!
    Rozdział niesamowity!
    Zapraszam do mnie na rozdział 6
    http://in-texas-story.blogspot.com/2015/03/rozdzial-6.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział! Jestem MEEEGAAA ciekawa co zobaczyli Ross i Court. Niecierpliwie czekam na nexta :) Zapraszam do siebie: r5-ross-laura-raura.blogspot.com i opowiadankaor5.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy będzie next? Co do rozdziału nic dodać, nic ująć :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Przerywać w takim momencie! Kiedy się wciągnełam! Natychmiast dodawaj kolejny rozdział, bo nie ręczę za siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czm przerwalas w takim momencie.Co sie stało?

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział :) jestem ciekawa co tam było lub kto ???? nie mogę się doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. cudny rozdział :) jesteś świetna nie mogę się doczekać nexta oraz kiedy znów się pocałują :D

    OdpowiedzUsuń